Broad
Peak. Dwunasta najwyższa góra świata. 8047 metrów nad poziomem morza. Do 2013 roku
niezdobyta w zimie. Zimą 2013 roku zdobywa
ją czwórka polskich himalaistów. Tylko dwóch z nich wraca z tej góry. Dwóch
zostanie tam na zawsze. Ginie w drodze powrotnej ze szczytu.
Maciej
Berbeka, Tomasz Kowalski, Artur Małek i Adam Bielecki. Lodowi Wojownicy, jak
mówią o polskich zimowych zdobywcach. Poradzili sobie z ponad ośmioma tysiącami
metrów, jedną trzecią ilością tlenu, temperaturą odczuwalną bliską minus 60 stopni
Celsjusza, przeraźliwym wiatrem sięgającym 70 kilometrów na godzinę, wiecznym
lodem pod ich butami. Nie poradzili sobie ze sobą. Swoją ambicją, zwierzęcym
strachem i chęcią sukcesu za wszelką cenę. Chęć zdobycia jako pierwsi tej góry
zwyciężyła ze zdroworozsądkowym podejściem do alpinizmu. Nie mnie osądzać tych
ludzi. Mnie, który siedzę w ciepłych kapciach z kubkiem herbaty w ręce. Nawet
nie mam tyle odwagi, żeby wstać, spakować plecak i wyjść za drzwi mieszkania.
Ciekawe,
czy ta czwórka wyszłaby ze swojego mieszkania, gdyby wiedzieli, co ich czeka.
Wiedzieliby, że jako pierwsi ludzie na Ziemi zdobędą Broad Peak. A może to
Broad Peak ulegnie im jako pierwszym ludziom na Ziemi? Co byłoby, gdyby
wiedzieli, że chęć wpisania się w historię alpinizmu będą musieli opłacić
ludzką nienawiścią? Gdyby widzieli nagłówki gazet oskarżającymi ich o
pozostawienie partnerów i zerwanie braterstwa liny? Gdyby wiedzieli, że
powstanie raport oskarżający ich o nieetyczne zachowanie i brak
profesjonalizmu? Czy wtedy wyszliby za drzwi mieszkań? O tym nie mów, twoje
usta są za małe.
Kilka
dni po tragedii na Broad Peak Jacek Berbeka ogłasza wyprawę. Chce wrócić tam,
gdzie zginęła dwójka zdobywców tej góry. Chce pochować swojego starszego brata.
Nie ma pieniędzy oraz ekipy. Ma tylko swój silny i autorytarny charakter, który
zniechęca ludzi do pójścia za nim. Jednym z tych, którzy nie boją się tego,
jest Hugo Bader – polski dziennikarz, specjalista od reportażu. Powiedzieć, że
wprasza się do ekipy, to grzecznie powiedziane. Staje się częścią intymnego
wydarzenia, jakim jest pogrzeb Berbeki i Kowalskiego. Przez
niego każdy, kto sięgnie po jego książkę.
Jacek
Berbeka, Jacek Jawień, Krzysztof Tarasewicz, Jacek Hugo-Bader, Alicja i Marek
Kowalscy i Agnieszka Korpal. Siódemka. Kierownik, dwóch technicznych,
reportażysta, rodzice i narzeczona zmarłego Tomka. Wybierają się, aby być
bliżej tych, których kochali, nawet wiedząc, że ich nie zobaczą, nie dotkną
ich. Będą kilkaset metrów od nich, wiedząc, że trójka z nich będzie próbować
ich odnaleźć i godnie pochować. Pewnie jako rodzice, rodzeństwo czy narzeczona
himalaistów liczyli się z tym, że może zdarzyć się dzień, w którym drzwi ich
domu ich najbliżsi zamkną po raz ostatni. Zatrzasną je i nigdy nie ich otworzą.
Jadą pożegnać ludzi, którzy żyli pełnią sił. Realizowali swoje marzenia. Nie
narzekali. Parli do przodu wiedząc, czego chcą. Ludzie gór. Lodowi Wojownicy.
Kochani przez najbliższych. Ta miłość kazała im jechać tyle kilometrów i być w
tych samych miejscach, w których byli Maciej Berbeka i Tomek Kowalski. Chyba
nie ma nic intymniejszego niż pogrzeb. Niż bardziej rodzinnego i co chce
przeżyć się w ciszy i spokoju. Bez szumu i nagłośnienia. Hugo Bader wchodząc w
pogrzeb Berbeki i Kowalskiego wprowadza nas w to wydarzenie. Pokazuje przy tym
tę dwójkę niezwykłych ludzi. Szaleńców? Trochę tak, ale bardziej ludzi marzeń.
Zrealizowanych marzeń. Tych spełnionych marzeń. Tych, którym się zazdrości.
Szaleństwa, upartości, wytrwałości. Tych, przy których jest mi głupio siedzieć
z kubkiem herbaty.
Hugo
Bader to mistrz wchodzenia w drugiego człowieka. Swojego rozmówcę. Czytając tę
książkę sięgasz co chwilę do komputera, wpisujesz w wyszukiwarkę nazwiska,
chcesz usłyszeć ich głos, zobaczyć uśmiech i twarz. Tutaj wyobraźnia nie
wystarcza. Musisz ich zobaczyć. Od tego momentu stają się jakąś cząstką ciebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.